Maciora skończona, pewnie znów coś będzie nie tak i jak bryły pójdzie do kosza, nie ważne "wydziergany" ręcznie, w strasznych mękach, bo kicior zamiast muzyki wysłuchiwał o implementacjach (czy jak to tam się zwie) od małżonka :D.
piątek, 27 stycznia 2012
Malarstwo, etap 2.
15 prac, o żesz, nie osiągalne w tydzień, jeśli mają mieć jakikolwiek poziom, kicior się wypalił po 3 dniach, i mam obrzydzenie do pędzla, jeszcze żeby jakiś temat, albo może emocjonalne traktowanie tubek z farbą, namalowałam stopy i papier toaletowy, wiec chyba więcej tłumaczyć się nie muszę, ale za to muszę zrobić jeszcze 5 na jutro. Może wieczorem zasiądę i zrobię serię sztućców:/ Podsumowanie: twarze dalej mi nie wychodzą, portrety to wyższa szkoła jazdy, do fotorealizmu mam z 10 km, mieszanie barw dalej przysparza mi problemu,...brrrr malarstwo. Zatęskniłam za ołówkiem:( A... i nie da się malować moimi grubymi pędzlami po A4. Maciorka jest najbardziej charakterystyczną rzeczą w moich pomieszczeniach i nie da się jej pominąć, także ile razy będzie zadanie nieokreślone dość, tyle razy będzie maciora w różnych odsłonach;) . (dygresja) Kicior jest przeciwnikiem ratyfikacji acta.
Przedstawiam wam fotorealizm z mojej prywatnej galerii sztuki -digart:
i portrecistka:
piątek, 13 stycznia 2012
Na malarstwo
Jako że bryły muszę wykonać od nowa bo tamte okazały się śmieciowe, bo pozbyłam się linii pomocniczych, cieniowałam "kolor" i "nie kolor" a miałam robić po całej płaszczyźnie (a nic to nie było zaznaczone w zadaniu) ale mam jeszcze brudnopisy z liniami pomocniczymi i punktami zbiegu, to muszę je tylko pokolorować i będzie z głowy. Pchi, a ponoć na łatwiznę poszłam. Nie robiłam tego zadania na ten zjazd, miałam ważniejsze rzeczy na głowie, a jedną z tych ważniejszych było malarstwo.
Po pierwszych zajęciach dostaliśmy zadanie namalować "coś" studiując kolor przedmiotu, 10 prac. Bałam się jak ognia pędzelka, bo ostatni raz malowałam (nie liczę kleksów i PhS;) i malowania ścian) w 1994 r i to moje abstrakcje( patrzyłam na daty moich starych bohomazów tam kolor był nie skażony ) , nigdy nie wychodziło mi mieszanie kolorów, dlatego jeśli już dotykałam pędzla używałam kolorów gotowych. A tu w zadaniu miałam 3 kolory podstawowe niebieski czerwony i żółty oraz biały i czarny, z taką bazą i pędzelkiem nr 5 zaczęłam od maciorki, wyszedł mi buldog, i nakładałam chyba 500 warstw farby aż wyżyłam się piórkiem na mojej kompletnej klapie, wtedy wpadłam na to, że przecież nie muszę wychodzić od plamy, że mogę sobie zrobić szkic zanim zacznę malować i tak całą resztę już robiłam na zasadzie kolorowanki. Drugie podejście do maciorki jeszcze kompletna przypadkowość i sraczkowate kolory (podobnie wyszły mi jajka koło solniczki i pieprzniczki) ale reszta jak wreszcie załapałam o co chodzi i nawet znośne choć momentami zniekształcone pokrzywione (ot np. butelki). Próbowałam jeszcze namalować portret córci, same oczy malowałam chyba 4 godziny, modelka uciekała mi co chwila a jak prosiłam by pokazała buzię to stroiła do mnie miny więc w efekcie malowałam z pamięci nie wpadłam na to że mogę przecież ze zdjęcia, ale to już całkiem puste plamy by mi wyszły, córcia nie podobna do siebie, ale oko wygląda nawet dobrze, brakuje tylko plamek na tęczówce . Malarstwo nie jest dla mnie, niestety, nie czuję, nie lubię, nie cierpię...!Wolę zdjęcia, wolę kreskę, wolę nakładać kolor za pomocą myszki, a to nie jest to samo, oj nie.
Ps maciorka nr 3 to to ta najbardziej trafiona;)
Po pierwszych zajęciach dostaliśmy zadanie namalować "coś" studiując kolor przedmiotu, 10 prac. Bałam się jak ognia pędzelka, bo ostatni raz malowałam (nie liczę kleksów i PhS;) i malowania ścian) w 1994 r i to moje abstrakcje( patrzyłam na daty moich starych bohomazów tam kolor był nie skażony ) , nigdy nie wychodziło mi mieszanie kolorów, dlatego jeśli już dotykałam pędzla używałam kolorów gotowych. A tu w zadaniu miałam 3 kolory podstawowe niebieski czerwony i żółty oraz biały i czarny, z taką bazą i pędzelkiem nr 5 zaczęłam od maciorki, wyszedł mi buldog, i nakładałam chyba 500 warstw farby aż wyżyłam się piórkiem na mojej kompletnej klapie, wtedy wpadłam na to, że przecież nie muszę wychodzić od plamy, że mogę sobie zrobić szkic zanim zacznę malować i tak całą resztę już robiłam na zasadzie kolorowanki. Drugie podejście do maciorki jeszcze kompletna przypadkowość i sraczkowate kolory (podobnie wyszły mi jajka koło solniczki i pieprzniczki) ale reszta jak wreszcie załapałam o co chodzi i nawet znośne choć momentami zniekształcone pokrzywione (ot np. butelki). Próbowałam jeszcze namalować portret córci, same oczy malowałam chyba 4 godziny, modelka uciekała mi co chwila a jak prosiłam by pokazała buzię to stroiła do mnie miny więc w efekcie malowałam z pamięci nie wpadłam na to że mogę przecież ze zdjęcia, ale to już całkiem puste plamy by mi wyszły, córcia nie podobna do siebie, ale oko wygląda nawet dobrze, brakuje tylko plamek na tęczówce . Malarstwo nie jest dla mnie, niestety, nie czuję, nie lubię, nie cierpię...!Wolę zdjęcia, wolę kreskę, wolę nakładać kolor za pomocą myszki, a to nie jest to samo, oj nie.
Ps maciorka nr 3 to to ta najbardziej trafiona;)
piątek, 6 stycznia 2012
Bryły
na jutro na zaliczenie zawożę, część pierwsza zadania z podst projekt. W kolorze graficznie kolorowałam;) a czarnobiałe piórkiem i tuszem oraz ołóweczkiem to tu to tam. Na A3 z rzutów trzeba było zrobić 20 brył. Jeszcze tylko 176 kwadratów 6/6 cm i zaliczone.
wtorek, 3 stycznia 2012
Max
Mikołaj przywiózł mi grafikę z dedykacja dla Kiciora:)))) a Kicior tak bardzo chciał:) Kicior sprzątała jego pionierski dom jako putzfrauka kiedy miała 18 lat (losie kiedy to było;)), i pokazała "Maxowi" swoje kalekie kilkuletnie rysunki, powiedział coś o bujnych liniach, po porażce jaką było nie dostanie się na asp na AW, nic mnie nie przekonało jednak do tego by znów zacząć rysować, posucha prawie 10 lat, aż wróciłam teraz do szkoły, dupowaty ze mnie artysta, nie znoszę jak ktoś mnie chwali. Życie jest zawiłe i wplotło mnie w kilka przedziwnych scenariuszy. Ale o moim krytyku zza zachodniej granicy Kicior wciąż pamięta, i o dziwo, on o mnie:D Kiedyś przysłał mi płytę z muzyką elektroniczną z jego studia nagrań. A ja nic, i nic, dlatego, najwyżej narażając się na śmieszność przesłałam dopiero teraz coś od siebie, tryptyk z wiosennym słońcem, z kleksa robiony, nadając mu tytuł "Schwarze Loch Sonne und Mond"(dla miłośnika wszechświata).
O nim:
Max Bodzin
O nim:
Max Bodzin
Subskrybuj:
Posty (Atom)