środa, 7 marca 2012

dzień kobiet

A mówiłam, że nienawidzę malować, cóż, człowiek musi się jakoś wyżyć ( to tak jak z gotowaniem,  nienawidzę gotować ale muszę  to robić, choć czasem  ogranicza się to odgrzewania pierogów).  Z okazji dnia kobiet namalowałam wczoraj dla małżonka "Portret rodzinny", a że  zaraz po egzaminach  pędzelki gapiły się na mnie z półki, pierwszy był pryzmat na próbę możliwości.
Portret naszej rodziny jest jeszcze nie skończony, zepsułam tłem. Lizak,  który Patusia trzyma na portrecie,  jakoś tak widzi mi się w srebrze, więc muszę się wyposażyć  w szlagaluminium.  Na tło, dobrałam zbyt intensywny kolor i muszę  je przemalować, a że zapewne będę musiała do tego dorosnąć, trochę to potrwa...W pryzmacie  również schrzaniłam tło i trzeba je wyciszyć.
 A sam temat, proszę nie doszukiwać się znaczeń w minach,  wielkościach postaci,  braku oczu, kolorach, sposobie wykadrowania postaci...bo wyszła by rodzina na wskroś patologiczna:D, zrobiłam karykaturę treści, uważam że zabawna i  obdarowany też się zgodził (oczywiście po małym tłumaczeniu):) pobawiłam się trochę stylistyką ala Modigliani+Bacon, i jeśli kogoś uraziłam  trudno. A pomysł  zaczęłam od zabawy ze zdjęciem... ot co robię zamiast szlifować cada :p
Rozmiar obu malowidełek 50/70 cm na kartonie, akryl
Na końcu prawdziwy portret:)







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz